Pomysł sam w sobie niezły: Kaurismäki adaptuje sztukę Szekspira w świecie fińskiej biurokracji. Niestety wykonanie przypomina perypetie średniej klasy kabaretu. Zupełnie pozbawione mimiki postaci miotają się po ciasnych mieszkankach i od czasu do czasu zbywają wzruszeniem ramion czyjąś śmierć. Dialogi próbujące uwspółcześnić poetycki język oryginału brzmią jak improwizacje przy ognisku i nie bawią. Nawet rockowe wstawki oraz lekko noirowa scenografia nie są wstanie wycisnąć z tego topornego filmidła krzty oglądalności.
Mam nadzieję, że późniejsze dzieła reżysera są lepsze. A na razie 4 na zachętę :p